Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Ciężkie powroty III

30 611  
9   6  
Klikaj, zanim się obudziCzasem trafiają się mniej pijani kompani, którzy Nas uświadamiają co się działo podczas długiego powrotu. Czasem mamy przebłysk w jednym konkretnym miejscu na przykład w toalecie publicznej. A czasem z błogiego snu budzi nas mama, ale...

Jeśli jednak chcesz pamiętać każdy powrót mamy najlepszą z możliwych rad! Nie pij!

CHOINKA I TT

Historia nieprawdopodobna, ale jak najbardziej prawdziwa
Mam kolegę Piotra , który na początku lat 90-tych po ukończeniu kursu dla ochroniarzy i po protekcji taty dostał pozwolenie na broń i takową zakupił - był to pistolet TT. Istotne bo TT-ka ma bezpiecznik na tzw. podwójny spust i trzeba trochę ostrożnie się nią bawić. Po tygodniu pracy (zaledwie) dostał polecenie by kupić choinkę, był 23 grudnia, w drodze do domu. Choinkę kupił, ale postanowił wstąpić na jednego bo zmarzł, do baru który prowadził nasz wspólny kolega klasowy. W stanie po jednym litrze na twarz zademonstrował nam swój nabytek. Każdy potrzymał i oddał, a on dumny z siebie pokazywał, jak szybko można pistolet wyciągnąć z kabury przy pasku.

Przy kolejnym razie pociągnął przy wyciąganiu za spust. Kula przeszła przez udo pod kolanem, następnie przez łydkę i po rykoszecie o podłogę złamała mu drugą nogę w kostce. Po jakiś dwóch minutach przyjechała karetka na pytanie co mu się stało w nogę - odpowiedział, że pogryzł go pies. Koleś wrócił do domu, ale na święta Wielkanocy i do dziś kuleje. A najlepiej na tym wyszedłem ja, bo nie musiałem kupować choinki.

by lkwhandel @

* * * * *

BUUUU

Rzecz działa się w tamtym roku początkiem listopada. Wziąłem kumpla i pojechaliśmy sobie do baru. Przed barem wlaliśmy w siebie winko marki winko, a w barze piwka, winka i spyrolek. Po jakichś dwóch godzinach zaczęło mi się zwracać. Poszedłem do kibelka. Nie doszedłem i zrobiłem "buuu" na środek baru. Wiedziałem, że teraz poleci więcej, więc czym prędzej na werandę i przez barierkę "buuuu".

Kumpel mnie wziął i do domu zaczął odprowadzać. Na drugi dzień dowiedziałem się, że śpiewałem przed sklepem w centrum miasta, w barze "zahaftowałem" jakąś kobitę, po drodze kilka razy zgubiłem okulary (które kumpel dawny mi za każdym razem znajdował). Samo wejście do domu już pamiętam. Wszedłem, banan na buźkę. Matka się patrzy (chyba mnie nie poznała). Ja w przedpokoju zrzucam ciuszki i wchodzę do pokoju. Wychodzę z pokoju i na czworaka do drugiego. Z drugiego pokoju do łazienki. Jakoś się podniosłem koło wanny i zamiast do niej wejść to wpadłem.

by ForeverAutumn

* * * * *

BO SIĘ BAŁ

Sytuacja działa się na osiemnastce przyjaciela. Impreza była przednia. Niestety nadeszła godzina 3 w nocy i trzeba było się zbierać. Do domu wracałem z dwoma kolegami. Ja miałem około 1 km, oni około 3 km i tu trzeba dodać, że byli oni w dużo gorszym stanie niż ja. Droga była cały czas prosta. W pewnym momencie mieliśmy przechodzić przez przejazd kolejowy. Był otwarty, więc ja sobie idę, nagle patrzę a moi koledzy zatrzymali się przed przejazdem i stoją.

Wróciłem się do nich i pytam się dlaczego nie idą. Jeden z nich odpowiada, że się boi przejść. Odpowiadam mu, że przecież szlabany są otwarte to nic nie będzie jechać. To on do mnie mówi, że jakby szlaban był zamknięty to on by przeskoczył i poszedł dalej ale teraz się boi. Cóż... Postanowiliśmy poczekać. Skoro, że była noc to żaden pociąg nie jechał. Po około godzinie moim kolegom znudziło się czekać i postanowili pójść naokoło. Nie było by w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że nadłożyli prawie 10 km. Gdy opowiedziałem im całą sytuację na drugi dzień, mieli bardzo ciekawe miny....

by Maniakls @

* * * * *

SERCOWIEC

Kolega Michał Z. zawsze po kłopotach sercowych musiał pospacerować sobie po pubach w celu odreagowania. Zawsze zalewał robala w godzinach późno nocnych lub jak kto woli wczesno porannych. Miał też ten zwyczaj że potrafił dzwonić do wszystkich kolegów o 4 nad ranem w celu zaproszenia do pubu. Razu pewnego kończąc posiadówkę poszedł szukać taksówki (użycie telefonu było zbyt trudne) i wsiadł do pierwszego samochodu który miał cos święcącego na dachu. Po przebudzeniu znalazł w kieszeni mandat zamiast ok. 300 zł, które jak mniemał powinny się w tym miejscu znajdować.

by Laurantas

* * * * *

OPORNE DRZWI

Pojechaliśmy z kumplami na Buszing nad jezioro (impreza z dużą ilością alkoholu i nie tylko) na długi weekend w maju. Wiadomo, każdy zaopatrzył się w znaczne ilości różnego rodzaju trunków, po spożyciu większej ilości z nich zdecydowaliśmy się pójść do lokalnej tancbudy odległej o jakieś 2km od naszego domku-jako, że było w niej rozpoczęcie sezonu. Na początek poszedł mój kumpel oparł się o framugę dlatego, że ledwo już na nogach stał i zapytał się z czarującą nutą w głosie: "Do której k**fa ten burdel jest otwarty?"

Pan, który wpuszczał do środka zrobił klasycznego karpika, ale kulturalnie odpowiedział, że do 4. Po zbadaniu tego przybytku rozkoszy okazało się, że ludzi praktycznie brak, a godzina i tak już 3 była więc nie opłacało się w ogóle wchodzić. Ale 2 moich kumpli uparło się, żeby tam zostać no i zostali, a reszta jakoś dotoczyła się ze śpiewem na ustach do domu. I tu zaczyna się historia jak to wyżej wymienieni dyskotekowicze do domku wracali 2 godziny przez jakiś las, bo chcieli sobie oczywiście drogę skrócić. Po zaliczeniu paru gleb jakoś doszli.

Zaczęli dobijać się do drzwi, więc wstał jeden z najtrzeźwiejszych -nazwijmy go X, ale patent w drzwiach kręcił się w kółko i nie dało się ich otworzyć. X zdecydował, że da im klucz przez okno, żeby sobie otworzyli sami te drzwi. Chłopaki naprawdę się starali, przez pół godziny rzucali soczystymi ku**ami na lewo i prawo i próbowali otworzyć drzwi, ale niestety nie udało im się. W końcu X zdecydował, żeby weszli przez okno w kuchni, a wiadomo, że naj**ani jak armaty, a okno na wysokości 2 metrów było, więc zeszło im się z tym kolejne pół godziny.

Co się okazało rano na porannym mitingu z rekonstrukcji poprzedniego wieczoru - po pierwsze wstał właściciel rzeczonego domku i otworzył drzwi - patent wcale nie był popsuty wystarczyło drzwi do siebie przyciągnąć i przekręcić w prawo, po drugie ten klucz, który dał im X, żeby sobie otworzyli dźwierze to były kluczyki od samochodu z wyraźnymi napisami FIAT.

Po trzecie wszystkie poranne próby wejścia do domku obserwował nasz sąsiad, który miał wyruszyć na ryby, ale po takim przedstawieniu i ataku śmiechu z rana stwierdził, że idzie z powrotem spać. To był bardzo fajny początek długiego weekendu na którym dziwnych powrotów było jeszcze kilka.

by Margold

* * * * *

RADOSNE POWROTY

Dawno, dawno temu... Kolega spełniał zaszczytny obowiązek wobec Ojczyzny służąc jej przez spędzenie czasu w jednostce wojskowej w Dęblinie, czy Puławach (sam dokładnie nie pamiętam, w każdym razie całkiem niedaleko od miejsca zamieszkania, którym był (i jest nadal) Lublin.
Pewnego razu przyjechał do domu na kilkudniowy urlop (w odróżnieniu od przepustki na urlop przyjeżdżał w cywilnych ubraniach).

Podczas tego urlopu tak zabalował, że zapomniał, czy ma wrócić do jednostki w już środę, czy dopiero w czwartek. Po konsultacji z koleżeństwem ustalił, że wróci w czwartek. Niestety, w czwartek z samego rana w domu Kolegi pojawiło się dwóch panów w cywilu w celu doprowadzenia go do jednostki (czyli urlop obowiązywał do środy. Jak zamierzali, tak też zrobili.

Jednak po paru godzinach - dzwonek do drzwi - pojawia się kolega z butelkami płynów rozweselających. My zdziwieni - "Co Ty tu robisz??" - kolega na to: "Przysnęli chłopaki w pociągu więc wysiadłem i wsiadłem do pociągu, który jechał z powrotem do Lublina". Byliśmy pod ogromnym wrażeniem odwagi naszego Kumpla. Rozpoczęliśmy wiec imprezę od nowa. Na drugi dzień rano znów mieliśmy najście dwóch panów, tylko juz w mundurach i z wyraźnie widocznym uzbrojeniem osobistym. Nawet nie bardzo był czas, żeby się porządnie pożegnać.

Nie wiem co się działo później, bo towarzystwo rozeszło się z imprezki do swoich domów. Jednak jak się okazało to nie był koniec. Mama Kumpla, u którego się bawiliśmy powiedziała nam, że parę godzin po rozejściu się towarzystwa nasz Kolega Wojak ponownie zapukał do jej drzwi, niestety, nie było Kumpla więc poszedł gdzieś indziej.Później się kontakty urwały i do dzisiaj nie wiem, czym skończyła się trzecia próba przedłużenia urlopu od służby wojskowej.

by Mariox

* * * * *

WYGODNIE BYŁO?

Jako, że lubię przyprawić, często mam różne akcje po "spożyciu". Jedna jednak na dłużej zostanie w mojej pamięci. Jak to mamy w zwyczaju, razem z paroma kumplami wybraliśmy się na balety, suto przed tym zakrapiając. W środku na imprezie nastąpiła dobitka paroma piwkami i kto wie czym jeszcze. Mniej więcej około 24 film urwał mi się już całkowicie, jak dotarłem do domu nie bardzo wiem, reszta też nie była za bardzo w stanie i za dużo się od mojej załogi nie dowiedziałem, co się owej nocy działo. Impreza musiała być udana, bo obudziłem się z malinką na szyi i z jakimś numerem telefonu zapisanym na ręce. Nie to jednak najbardziej zapamiętam z tego wypadu. Najbardziej utkwiła mi w głowie "pobudka".

Śpię sobie spokojnie, aż tu nagle ktoś mnie szarpie i słyszę tylko "wstawaj pijaku!" .Głos rozpoznałem, była to moja rodzicielka. Zamroczony straszliwie powiedziałem tylko, że chcę spać i żeby dała mi spokój. Często wracałem zawiany do domu, dlatego na początku bardzo się zdziwiłem że moja matula, wspierająca mnie zawsze w walce z kacem, teraz drze się na mnie. Po dłuższej chwili otworzyłem jednak oczy i już wiedziałem o co chodzi. Spałem na klatce schodowej, pod drzwiami sąsiada mieszkającego na parterze. Widocznie uznałem wycieczkę na czwarte piętro po schodach za mission impossible. Do dziś zastanawiam się, czy przed moją matką któryś z sąsiadów mnie zobaczył na klatce po całonocnym boju.

by Uszool

* * * * *

A CZAS LECI...

Było to kilka dobrych lat temu, luty jakoś, ferie chyba. Wracaliśmy okrutnie zbetonowani ze znajomymi z krakowskiego rynku w stronę swoich domów, godzina około 6 lub 9 rano, ciemno jeszcze chyba troszkę było. Ja niestety musiałem odłączyć od wesołej gromadki gdyż jechałem w inną stronę miasta, pożegnałem się, lecz postanowiłem jeszcze przed długą drogą tramwajem skorzystać ze słynnego miejskiego ustępu naprzeciw Poczty Głównej.

Wtoczyłem się tam na dół i zamknąłem w kabinie. Nagle poczułem i usłyszałem w głowie dziwne dudnienie. Otwarłem oczy i ujrzałem swoje buty, dudnienie dochodziło zaś zza drzwi o które miałem opartą głowę siedząc na klozecie. Chcąc sprawdzić co się dzieje otwarłem skobelek, drzwi otwarły się, a ja prawie wpadłem w ramiona babci klozetowej, która to waliła w te drzwi złorzecząc coś na narkomanów i inne elementy. Z trudem znalazłem się na górze i spojrzałem na zegarek, była, pamiętam jak dziś, 10.54.

Krokiem węża udałem się na przystanek, gdzie nastąpiła dalsza część mej gehenny. Dobrze, że dyliżans od razu przyjechał, bo groziło mi zgarnięcie przez zawsze czujne służby miejskie. Zająłem wygodnie miejsce i znów zapadła ciemność. Kolejna pobudka nastąpiła przed pętlą w odwrotnym kierunku. Nie wiem jak to pamiętam, do dziś mi wstyd jak pomyślę że mógł mnie widzieć w takim stanie ktoś znajomy. Znowu ciemność.

Tym razem zbudziły mnie kanary, całe szczęście że napatoczyły się w sam czas czyli tam gdzie prawie miałem wysiadać. Nie miałem biletu, dokumentów, pieniędzy, i tak dyskutując z nimi wysiedliśmy w pobliżu mego domu. Że nic nie miałem i nie dali się przekabacić, że ja biedny i nie mam na karę, zadzwonili po policję i w tym momencie znów opatrzność zlitowała się nade mną - nagle pojawił się kumpel z sąsiedniej klatki, zagadał z nimi, wcisnął coś tam w łapę i wszyscy się ucieszyli i szybko rozeszli, a on zataszczył mnie pod drzwi. Obudziłem się w ubraniu i butach w pościeli późnym wieczorem dopiero. Od tego czasu albo tak nie szaleję, albo zostawiam żelazną rezerwę na taksówkę.

by FLTz

* * * * *

WAKACJE, SIERPIEŃ 2006, GDYNIA

(znane mi z opowieści, bo niestety sama swych dokonań nie pamiętam)

Znajoma u której pomieszkiwałam przez tydzień opowiada wszystkim jako anegdotę historię, jak to w okolicach godziny 4 nad ranem zjawiło się pod jej drzwiami dwóch funkcjonariuszy policji, taszcząc miedzy sobą mnie i śmiejąc się dość donośnie.
Okazało się iż:

Brałam udział w konkursie pewnej telewizji muzycznej organizowanym wspólnie z pewna siecią telefonów komórkowych i w owym to konkursie wygrałam frizbi (czy jak tam inaczej się nazywa ów latający talerz), co miało znaczny wpływ na dalszy ciąg wydarzeń.

Po kilku godzinach tańców i hulańców postanowiłam się ową zabawką nieco nacieszyć i na plaży (ciemno juz było) aportowałam niczym młody skoczny jamnik. Do czasu gdy potyliczna część mej mózgoczaszki nie spotkała się z metalowym słupem przytrzymującym siatkę do plażowej siatkówki (swoja drogą któż to takie pułapki stawia na drodze zmęczonym obywatelom?). Zamroczyło mnie i jako że przytomność straciłam to usłużni towarzysze zabawy zawieźli mnie na pogotowie, skąd to uciekłam zarówno służbie medycznej, jak i moim opiekunom uciekłam przez okno w toalecie (bo ,,zapach szpitala mnie przestraszył).

No ale to nie koniec atrakcji tego wieczoru. Wracając do mego tymczasowego miejsca zamieszkanie napotkałam ,,drobne roboty drogowe", a jako, że już wpadłam w dołek, to stwierdziłam, że noc nad Bałtykiem bywa zimna i zaczęłam się przysypywać piaskiem (instynkt rozbitka, czy coś w ten deseń mi się najwyraźniej włączył). Po jakimś czasie, kupkę piasku z wystającą głową odnalazł patrol policji, który to też chciał początkowo wzywać posiłki podejrzewając morderstwo, acz udało się wcześniej u mych zwłok wykryć puls.

Usłużni panowie policjanci postanowili przeto dotaszczyć mnie do mieszkania, acz nie potrafiłam podać adresu, poza niewyraźnym "Nie wiem jak siie ulisa nasywa, ale mogę saprowasić na herbatę". Do wieżowca znajomej dotarliśmy już bez przeszkód, ale już przy drzwiach wejściowych przekonałam służby mundurowe kochane, że windą pojadę już sama, co by znajomej nie budzić. Cóż, kilka pięter przejechałam, bo "przypadkowo" mi się "wszystkie gusiczki nasisneły", po czym powtórnie patrol policji mnie przechwycił, bo moje windowe ekscesy obserwowali na wyświetlaczu nad kabiną windy na parterze (takie cudeńko co to pokazuje na którym piętrze znajduje się obecnie dźwig).

Na pytanie zadane policjantom przez mą koleżankę: "Dlaczego państwo jej po prostu na wytrzeźwiałke nie zabrali, albo na komendę." moi opiekunowie odpowiedzieli: "Pomyśleliśmy, że tak będzie weselej".

Było.

by Nerunia @

* * * * *

GRUNT TO DOBRA OPINIA

Dawno, dawno temu - w latach 80-tych, kiedy byłam nie tylko, jak zresztą do dziś - piękna, ale też młoda, wybrałam się na imieniny do szwagra Krzysztofa. Poszłam sama, bo moja gorsza i brzydsza połowa poświętowała sobie wcześniej, po drodze z pracy. Imieniny były wybitnie udane, dużo "poprawiaczy humoru", troszkę przekąsek raczej przeciętnej jakości, ja wściekła na męża, więc już około 3 nad ranem poczułam, że jeżeli nie wyjdę natychmiast, to będę MUSIAŁA zostać na co najmniej 12 godzin - wcześniej nie wrócę do jako takiej normy.

Wymknęłam się po angielsku, droga prosta, głupie 1,5 km na przedmieście, gdzie zajmowaliśmy I piętro w domku "jednorodzinnym". Na parterze mieszkali teściowie. Po przejściu 200 m oczywiście natknęłam się na patrol "niebieskich". Całe szczęście, miałam przy sobie dowód osobisty - czysty przypadek, nigdy go nie nosiłam. Panowie albo byli ślepi, albo ja tak dobrze udawałam, bo po spisaniu danych pozwolili wyjąć sobie z rąk dokument tożsamości i pozwolili mi odejść. Po przejściu 20 m zdjęłam z nóg szpilki i wymachując nimi, tanecznym krokiem, poturlałam się do domu.
I tu szok:

Drzwi wejściowe zamknięte. Pierwszy raz wychodziłam sama, wracałam tak późno i w takim stanie. Teściowa myślała, że jestem w domu i drzwi zamknęła. Dzwonka nie było, kołatanie obudziłoby szanownych rodziców mego małżonka, a nie miałam ochoty zepsuć sobie u nich opinii. Jedyne uchylone okno znajdowało się na pierwszym piętrze. Postanowiłam z niego skorzystać.

Do dziś nie wiem, jak udało mi się długą, 5-metrową drabinę przenieść z ogrodu - po drodze były 3 bramki - ustawić przy ścianie nie wybijając okna na parterze i wejść przez okno, do którego z drabiny brakowało około 1,3 m. Na trzeźwo na pewno bym tego nie zrobiła. Najlepszy był finał: kiedy wchodziłam przez to okno (ubrana w białą, letnią sukienkę z szeroką, marszczoną spódnicą) obudził się mój niemiłosiernie skacowany małżonek.

O mało nie dostał zawału, bo był święcie przekonany, że to duch mu się ukazał. Ale wrzeszczał! Do dziś mam radochę, jak sobie przypomnę jego minę!

by Asunta @

* * * * *

WUJEK DOBRA RADA

To nie tyle historia ciężkiego powrotu, co dobra rada dla powracających do domu po całonocnych bojach:
Przeglądając dziś portfel doznałem objawienia - jeżeli zdarza ci się nie pamiętać co i gdzie wczoraj robiłeś, zbieraj potwierdzenia wypłaty z bankomatów - jest tam napisana nie tylko kwota, ale również godzina wypłaty i adres bankomatu - dzięki temu uda cię mniej więcej odtworzyć swoją trasę.

by Gantz_26 @

A Ty miałeś jakiś wyjątkowo ciężki powrót? Podeślij go do mnie klikając w ten linek, a jak będzie wyjątkowo ciekawy ma szansę znaleźć się na głównej! W tytule maila wpisz: Ciężki powrót.

Znak @ występuje przy nickach niezarejestrowanych użytkowników Joe Monster!


Oglądany: 30611x | Komentarzy: 6 | Okejek: 9 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

27.04

26.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało