A właściwie to skończyłem tę część
- No racja, co więc pozostaje?
Dobre, cholera pytanie. Jeśli tradycyjne metody śledzenia ludzi nie miały tu zastosowania, może te nowoczesne były w użyciu? Przystanąłem i aż strzeliłem się dłonią w czoło.
- Tyczka.
- Nu?
- Jest w Mońkach monitoring?
- Co takiego?
- No kamery miejskie, takie co policja dla bezpieczeństwa rozwiesza po mieście.
- Z tego co wim, to są dwie.
- Gdzie?
- Jedna na głównej ulicy, w stronę fontanny.
- A druga, niech zgadnę. Na dworcu, na peronie?
- Nu, tam właśnie.
- I widzisz, tajemnica rozwiązana. Wystarczyło, że Barbie podpięła się pod miejski monitoring i widziała dokładnie co się dzieje na dworcu. Potem jeden telefon i miałem komitet powitalny w Knyszynie.
Złapaliśmy stopa do Moniek. Od razu skierowaliśmy się do mojego zajazdu. Miałem podejrzenie, że te dwie kamery to nie jedyne, które śledziły moje ruchy. W pokoju zaczęliśmy przeglądać zakamarki pokoju, który widział tyle sprośności w ostatnich tygodniach. Nie trzeba było długo ani intensywnie szukać. Nad drzwiami wejściowymi, obok bezpiecznika znalazłem przyklejone malutkie urządzonko. Jestem na bakier ze współczesną techniką, ale nawet laik by się zorientował, co to za cudo. Obiektyw wielkości pinezki rozwiewał wszelkie wątpliwości.
- Widzisz? Jest kamera. – Stwierdziłem, ni to tryumfalnie, ni to z rezygnacją. Wciąż nie mogłem uwierzyć, że dałem się tak wykorzystać. Ale czego się spodziewałem? Że seksbomba zainteresuje się wygniecionym prochowcem i starym kapeluszem? Takie rzeczy to tylko w filmach, i to tych dla dorosłych. – Widziała kiedy wychodzę z pokoju. Miała, kurwa mać, pełną kontrolę.
- I co teraz zrobimy?
- Teraz? Teraz to pójdziemy się napić. Mamy kilka dni do jej powrotu. Zdecyduję, co dalej. Ale w tej chwili idziemy zalać pałę i dać komuś po ryju. Czyli, odnowić przyjaźnie. Tyczka, jeszcze raz przepraszam i dziękuję. – Wymamrotałem.
- A ja jeszcze raz Ci mówi spierdalaj – poklepał mnie po plecach. – Nu, chodź. Piwo się samo nie wypije.
- A wódka też ma z tym problemy.