no heeyy
Byłem u państwowej służby zdrowia, szczęścia, pomyślności. Najsampierw podzwoniłem tu i tam, to mi powiedzieli "paaanie, minimum miesiąc", no to padło na ostry dyżur. Bo oni muszą przyjąć, choćby i pięć godzin czekać. Mnie się udało w skromne 3,5 godziny i jakieś 150 stron książki
Ale za darmoszkę (bo płatny laryngolog od 90 złociszy w górę) i blisko domu, więc ok. Po rzeczonych ponad trzech godzinach wywołano mnie
poczułem się wybrany, czaicie, siedzi sobie człowiek w tłumie mu podobnych szarych, zmęczonych twarzy, i nagle reflektor pada właśnie na ciebie. Czuję się zwycięzcą, tylko wrodzona empatia powstrzymuje mnie przed rzuceniem szyderczego " see you later loosers!" do reszty oczekujących
. Poszedłem do Clooneya, w końcu ostry dyżur to ostry dyżur, facet zerknął mi w jedno ucho, potem w drugie, na koniec przypierwolił w cymbał takim większym kamertonem i spytał o wrażenia akustyczne. Zgodnie z prawdą odpowiedziałem, że Mozart to to nie był, ale słyszałem też gorsze kawałki. Diagnoza to "zaciągnięta błona bębenkowa (bez perforacji). Szpraj do nosa, pigułki i za miesiąc na badania słuchu. Podobno to przechodzi