Trzeba jednak do tego pokładów wewnętrznego luzu i umiejętności wzruszenia ramionami w niektórych sytuacjach. Razu pewnego chcieliśmy pojechać z miasta Kyrdżali do ruin twierdzy Perperikon (swoją drogą, niesamowite miejsce). To nie jest daleko, jakieś 20, może 25 kilometrów. Gdzieś tam udało mi się dowiedzieć, że kursuje busik z dworca do parkingu przed wejściem na teren wykopalisk. No to idę do informacji dworcowej. Tam w okienku koleś, który spokojnie mógłby pamiętać czasy caratu. Zagaduję uprzejmie
- Dobry.
- Dobry.
- Podobno kursuje stąd busik do Perperikonu?
- Noo, jeeest jakiś.
- Fajnie, a o której godzinie?
- Noo, tak jakoś w porze obiadowej. (dosłownie, facet mi odpowiedział "mi e taka, kym obiad")
- Rozumiem, a w porze obiadowej mojej, czy kierowcy busika?
- Ee noo, tego to już nie wiem.
Więc tak, wzruszyłem ramionami i pojechaliśmy taksówką. Gość nas skasował ze 20 złotych i powiedział, żebyśmy spokojnie szli sobie zwiedzać, on na nas poczeka. Zapytałem, czy mu nie szkoda czasu i zleceń, które przepadną. To mi odpowiedział, że w sumie, to woli popatrzeć sobie na góry niż tkwić w aucie w mieście