Z OBCHODÓW KOŚCIUSZKOWSKICH.

Trzy cnoty
(Od naszego korespondenta).
Lublin, 18 października.
Godzina trzecia tuż, sfatygowany powróciłem z uroczystości, jaka się odbyła z racyi stuletniej pamięci bohatera narodu polskiego, Tadeusza Kościuszki.

Zaznaczam, że uroczystość, że pochód po mieście, nabożeństwa z kazaniami po kościołach odbyły się z okazałością, pewną narodową dumą, lecz bez nadzwyczajnego zapału, bo wypłata zasług. polskich „na raty" zdeprymowała i tak życiem przemęczony naród polski.

Miasto przybrało strój odświętny, wiele balkonów okryto dywanami, kilka wystaw udekorowano portretami Kościuszki, a domy niemal wszystkie wraz z instytucyami rządowemi austryackiemi ozdobiono biało-amarantowemi barwami.

Wyróżniały się: magistrat, wieża trynitarska, syndykat rolniczy, Tow. kred. ziemskie i wystawa kupca Osińskiego.

Bezstronny a sumienny sprawozdawca nie może jednak pominąć milczeniem, że jeżeli chodzi o domy ludności żydowskiej, to te nie były przybrane niczem...

Za to władze austryackie na czele z hr. Szeptyckim przyjęły udział w nabożeństwie w katedrze. Nawet księcia Ratibora, przedstawiciela władzy niemieckiej ujrzeliśmy w tym gronie.

Ogólny nastrój obchodu był wspaniały, podniosły, ale nie rzewny, nie taki, jaki panował zeszłego roku podczas obchodu uroczystości listopadowej. Pokazuje się, że czas temperuje ludzi i wyprowadza ich z optymizmu wiary, nadziei i miłości.

Uroczystość zakłócił jeden eksces: rozrzucanie przez P. P. S. proklamacyi, nawołujących do wstrzemięźliwości.

Porządek pochodu był nadzwyczajnie wzorowy, dzięki sprawności i grzeczności milicyi, pod osobistym kierunkiem p. Makowskiego.

Do tego stopnia panowała subordynacya, że mnie, Waszego sługę, nie chciano bez legitymacyi przepuścić do katedry, aby opisać kazanie. Pomocnik naczelnika milicyi rzekł do mnie: „Mam szacunek tylko dla legitymacyj". Nie przejąłern się tem, bo p. Chrz. rozbawił mnie słowem: „Bumaga to człowiek"...

Na zakończenie tego krótkiego a rzeczowego opisu uroczystości dodaję, że wszystkie szkoły wraz ze swymi profesorami, instytucye i stowarzyszenia wszystkie: męskie i żeńskie przyjęły udział w pochodzie. Gapiów z Lubartowskiej też byle pełno. Jednakże zanadto tłumno i rojno na Krakowskiein nie było, nie tak, jak ongi, na uroczystość listopadową roku zeszłego.

Pamiętam, i co mam zanotowane w „Nonsensach", żem wtedy, na widok chłopskiej banderyi uronił kilka łez ze wzruszenia. Dziś, mimo tych dziesięciu chłopów na koniach i tych kilku dziewcząt w chłopskich strojach, nie rozczuliło się już skamieniałe przejściami serce... Być może, iż przyczyną był widok kilkudziesięciu dziewczynek i chłopczyków w paradzie szkolnej, którzy maszerowali wśród obutych — boso, a może i głodni wśród sytych. Prawda, że przepiękna pogoda dopisała uroczystościom, jednak to już jesień, maleństwa mogą, się łatwo zaziębić. Cała uroczystość zakończyła się przezwaniem ulicy Gubernatorskiej na Kościuszkowską i wmurowaniem tablicy pamiątkowej obchodu w gmachu Muzeum Lubelskiego.

Maciej Sarbiewski.

MANIFESTACYE PATRYOTYCZNE W POZNANIU.

Z okazyi obchodu Kościuszkowskiego odbyła się w Poznaniu pierwsza od kilkudziesięciu lat manifestacya publiczna o charakterze narodowo-polskim.
Po nabożeństwie odprawionem przez arcybiskupa Dalbora utworzył się pochód, który ruszył ku Rynkowi.

Ponieważ policya nie puszczała na Rynek, przeto tłum przerwał kordon policyjny. Na Rynku odśpiewano dość nieskładnie „Boże coś Polskę" i bardzo zgodnie „Rotę” Konopnickiej.

Od godz. 10 poczęto wywieszać chorągiewki o barwach narodowych, a o 5 całe miasto było nimi udekorowane, co wywoływało nadzwyczajne wrażenie.

Ilustrowany Kuryer Codzienny, 20-10-1917

100lattemu.pl