Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Mija 45 lat od tragedii w Zakładzie Karnym w Wadowicach

22 712  
250   30  
To miała być akcja jak w serialu „Prison Break”, a skończyła się jedną z największych tragedii w historii Wadowic. Poniżej historia, którą opisał Rafał Kwarciak – detektyw, który zaczął pisać.
Zakład Karny w Wadowicach powstał pod koniec XIX w. Jest usytuowany niemal w centrum miasta. Ma charakter zamknięty i jest przeznaczony dla recydywistów.


2 lutego 1979 r. do krakowskiego Zakładu Medycyny Sądowej przywieziono zwłoki dwóch mężczyzn z informacją: „W dniu 1.02.1979 w Wadowicach w Zakładzie Karnym grupa więźniów uzbrojona w broń własnej konstrukcji usiłowała poprzez sterroryzowanie strażników SW, wydostać się z Zakładu Karnego.

W czasie akcji podjętej przez funkcjonariuszy SW, zostali zastrzeleni przez więźniów st. kapral Ryszard Tatar i st. sierż. Władysław Stopa”.

Autopsja wykazała, że strażnicy zginęli od ran kłutych. Jednemu zadano ciosy sztyletem o trójkątnym przekroju ostrza, które początkowo zinterpretowano jako rany postrzałowe. Śledztwo wykazało, że uciekinierzy dysponowali trzema rewolwerami własnej konstrukcji, z których oddano kilkanaście strzałów, ale żaden z nich nie spowodował ran u funkcjonariuszy SW.

W 1979 roku pięciu więźniów wielokrotnie karanych, należących do subkultury grypsujących, postanowiło uciec z więzienia. Inicjatorem był Janusz T., który dobrał do swojej ekipy czterech innych skazanych, mających za sobą udane ucieczki z innych zakładów. Plan zakładał sterroryzowanie strażników za pomocą samodzielnie wykonanej broni samodziałowej. Takim terminem określa się przedmioty spełniające ustawową definicję broni palnej, wykonane metodami chałupniczymi przez osoby nieposiadające do tego uprawnień. Nie chcę zanudzać czytelników szczegółami dotyczącymi broni i balistyki, dlatego wspomnę jedynie, że tego rodzaju broń wykorzystywana jest głównie do popełniania samobójstw. Najczęściej jest to broń krótka. Przypadki jej użycia przy popełnianiu przestępstw są niezwykle rzadkie. W ostatnich 40 latach w krakowskim ZMS-ie był tylko jeden taki przypadek.

Planujący ucieczkę wykorzystali fakt, że na terenie wadowickiego więzienia funkcjonowało Gospodarstwo Pomocnicze Zakładu Karnego, czyli dobrze wyposażone warsztaty, gdzie osadzeni pracowali w ramach resocjalizacji. Wykonywano w nich elementy metalowe dla przemysłu maszynowego – Fabryki Samochodów Małolitrażowych w Bielsku-Białej, Wytwórni Silników Wysokoprężnych w Andrychowie oraz Zakładów Rowerowych „Romet”. Na wyposażeniu warsztatów były tokarki, frezarki, prasy, a także wiele innych narzędzi, głównie do obróbki ręcznej.

Wytwórcą broni użytej przy ucieczce był Piotr B., karany za nielegalne posiadanie broni, z zawodu ślusarz. W trakcie dwuletniego pobytu w zakładzie w Wadowicach wykonał on około 30 noży, mających postać bagnetów, noży myśliwskich, noży sprężynowych, sztyletów i finek. Ostrza wykonywał z resoru samochodu „Żuk” oraz z blachy przeznaczonej na podkładki do śrub. Sprężyny do noży sprężynowych pochodziły ze zużytych wiertarek pionowych, będących na wyposażeniu warsztatów. Cena za nóż wynosiła od 4 do 5 paczek herbaty „Madras” lub 300 papierosów „Sport”.


Kilka razy doszło do ujawnienia procederu produkcji noży przez strażników, ale ograniczyli się oni jedynie do konfiskaty ujawnionego przedmiotu, nie informując o tym przełożonych.

Po podjęciu decyzji o ucieczce Piotr B. w ciągu trzech miesięcy skonstruował trzy rewolwery. Lufy do dwóch egzemplarzy zostały wytoczone z wałka metalowego, a następnie rozwiercone do odpowiedniej średnicy. Trzecią lufę więzień wykonał z gotowej rurki. Bębenki zostały wytoczone z walców stalowych, następnie nawiercono w nich komory nabojowe, przerolowano wiertłem 8,4 mm. Szkielety rewolwerów wykonano z płyty metalowej grubości 15 mm, w której wyfrezowano miejsce na bębenek i mechanizm spustowy. Język, kabłonek spustowy, kurek i iglice wykonano z płaskownika. Wadą wykonanej broni była konieczność ręcznego przekręcania bębenka po oddaniu strzału. Łuski amunicji wykonano z rurki stalowej, spłonki wykonano z blaszek mosiężnych, pochodzących z ceramicznych bezpieczników topikowych. Pociski wykonano z plomb ołowianych i cyny lutowniczej. Odlewano je w specjalnie przygotowanej formie. Materiał miotający stanowiła masa pirotechniczna wykonana z substancji z główek zapałek, wymieszanej z materiałem zeskrobanym przy użyciu rozpuszczalnika z draski pudełek zapałek. Wykonano 23 sztuki nabojów, czyli tyle, ile mieściło się w magazynkach trzech rewolwerów.

Sporządzona na potrzeby śledztwo opinia Zakładu Kryminalistyki Komendy Głównej Milicji Obywatelskiej potwierdziła dużą skuteczność wykonanej broni. Pociski, które pozostały w rewolwerach, wbiły się w deski sosnowe na 4-5 cm. Strzały oddano z 10 metrów. W opinii można przeczytać, że pociski bez trudu mogły spowodować ciężkie obrażenia lub śmierć człowieka.

Przed ucieczką rewolwery były ukryte w zbiornikach oleju pras hydraulicznych stojących w warsztatach. Naboje umieszczono w rurkach stalowych zamkniętych z obu stron. Ucieczkę planowano na koniec stycznia 1979 roku i kilkukrotnie przekładano.

Bezpośrednio przed zdarzeniem jeden z uczestników zrezygnował. W chwili zajścia skazanym pozostały do odbycia wyroki od 1,5 do 3,5 roku pozbawienia wolności.

Uciekinierzy chcieli ukryć się w okolicznych lasach, utrzymując z drobnych kradzieży i polowania na zwierzynę. Zaopatrzyli się w cukier, dżem i sól. Nie myśleli o tym, że taki plan w zimie będzie bardzo trudny do zrealizowania, podobnie jak ich zamiar przedostania się później do Austrii.

Plan zakładał sterroryzowanie strażników, przedostanie się na dziedziniec, a następnie do bramy zakładu. Brama była zamykana na zamek elektromagnetyczny otwierany z innej części więzienia, ale obok znajdowała się żelazna furta otwierana kluczem, do której należało przejść przez dyżurkę chronioną przez strażników. Uciekinierzy chcieli uzyskać klucz od sterroryzowanych strażników, ale przygotowali także klucze, które powinny pasować do bramy. Na wypadek, gdyby nie udało się sforsować zamka, przygotowano kotwicę zespawaną ze stalowych prętów, która po przywiązaniu węża hydrantu miała umożliwić ucieczkę przez mur.

Realizację plano rozpoczęto pod koniec dniówki około 18.00. Piotr B. poprosił strażnika Ryszarda Tatarę, który pilnował drzwi prowadzących z warsztatu na dziedziniec, o umożliwienie pobrania oleju z beczek stojących na zewnątrz. Gdy strażnik wyszedł z więźniem, pozostali uczestnicy ucieczki próbowali go sterroryzować. Strażnik stawiał opór, co skutkowało tym, że Piotr B uderzył go w głowę kolbą rewolweru. Prawdopodobnie Roch P. zadał mu kilka ciosów w klatkę piersiową trójgniastym sztyletem. Więzień ten już wcześniej wspominał o chęci zabicia Tatary, który miał go niesłusznie oskarżyć o jakieś przewinienie dyscyplinarne. Drugi ze strażników widząc, co się stało, odstąpił, co umożliwiło uciekinierom przedostanie się na dalszą część dziedzińca, w kierunku bramy. Równocześnie w ich kierunku nadbiegli wartownicy z pistoletami maszynowymi, co spowodowało, że inicjator ucieczki Janusz T. poddał się i oddał posiadaną broń.

Pozostali sforsowali drzwi dyżurki obsługującej furtę prowadzącą na zewnątrz. Uciekinierzy prowadzili wymianę ognia ze strażnikami, którzy ulokowali się w budynku naprzeciwko dyżurki. Równocześnie grupa uciekinierów próbowała sforsować furtę najpierw dorobionymi kluczami, a potem przez rozwiercenie zamka. Kiedy wartownicy wdarli się do pomieszczenia dyżurki, zostali zaatakowani nożami. Władysław Stopa otrzymał dwa ciosy w brzuch. Po chwilowym wycofaniu się strażników więźniowie, widząc brak szans na powodzenie planu, poddali się. Roch P. chciał wcześniej popełnić samobójstwo, ale został od tego odwiedziony przez towarzyszy.

Ucieczka została oceniona jako niedopracowana i pozbawiona możliwości realizacji. Więźniowie w ogóle nie brali pod uwagę reakcji wartowników, choć doskonale wiedzieli, że jest ich wielu i nie będą tylko bacznie się przyglądać. Prowadzący śledztwo wspominają jednak, że broń, jaką wykonano, była doskonałej jakości jak na warunki, w których została stworzona. Wpływ na to miała sytuacja życiowa, w jakiej znajdowali się więźniowie. Motywacja do życia na wolności i ogromna ilość czasu przyczyniły się do doskonałego doprecyzowania wszystkich elementów wykonania broni. Do dziś jej egzemplarze można podziwiać w muzeum Zakładu Medycyny Sądowej w Krakowie.

W 1984 r. zapadły ostateczne wyroki w tej sprawie. Janusz T., inicjator ucieczki, został skazany na 25 lat pozbawienia wolności. Władysław R. otrzymał 15 lat. Ryszard C., który zrezygnował z ucieczki, został skazany za udział w jej przygotowaniach na dwa lata więzienia. Piotr B. i Roch P. za zabójstwo funkcjonariuszy otrzymali kary śmierci.

W 2004 roku na murze więzienia w Wadowicach zamontowano tablicę upamiętniającą poległych strażników.



Wykorzystano akta Sądu Wojewódzkiego w Bielsku-Białej, sygn. II K 21/79.
3

Oglądany: 22712x | Komentarzy: 30 | Okejek: 250 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

27.04

26.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało