Zgłębiaj sztuki walk Wschodu
"Ja jestem King Bruce Lee - karate mistrz!" śpiewał kiedyś Franek Kimono. Ciekawe co zaśpiewa młody adept pobierający nauki u Mistrza Kung Fu... Przychodzi chłopak do mistrza Kung Fu i pyta:
- Mistrzu, nauczyłbyś mnie Kung Fu?
Mistrzowi za bardzo się nie chciało, więc odpowiada:
- Najpierw musisz popracować nad koncentracją. Idź i przez rok czasu kontempluj wschody i zachody słońca
Chłopak poszedł. Wraca za rok i mówi:
- Mistrzu, przez rok kontemplowałem wschody i zachody słońca, czy jestem już gotów?
- Musisz teraz popracować nad siłą woli
Chłopak odszedł. Wraca za 3 lata i mówi:
Gawarit Moskwa! X
Peppone
·
15 sierpnia 2005
20 340
4
11
Często słyszymy, że dziś już nie ma porządnych rzemieślników. A jednak...
Facet został skazany za zabójstwo na 25 lat więzienia. Odsiedział swoje i wyszedł na wolność. Ponieważ był już całkowicie zresocjalizowany pierwsze kroki skierował do swojego mieszkania a nie jak wszyscy do baru z piwem. Wszedł zapłakał na widok tego co zastał i zabrał się za porządki. Najpierw odkurzył olbrzymie wiszące wszędzie pajęczyny, potem zabrał się za porządki w szufladach. W trzeciej z rzędu znalazł małą karteczkę. Był to kwitek od szewca któremu 25 lat temu, na dzień przed aresztowaniem oddał do naprawy buty. "Co mi szkodzi sprawdzić?" – pomyślał – "przecież nie za bardzo mam w czym chodzić". Ubrał się i poszedł na sąsiednią ulicę gdzie kiedyś mieścił się niewielki zakład szewski.
Ucieszył się gdy zobaczył, że zakład istnieje nadal, a w środku na zydelku siedzi ten sam staruszek szewc i monotonnie stuka w zelówkę jakiegoś damskiego bucika młoteczkiem. Wszedł przez drzwi, które tak jak dwadzieścia pięć lat temu trąciły zawieszony nad nimi dzwoneczek . Szewc podniósł oczy, odłożył młoteczek wstał ociężale i podszedł do kontuaru.
- Wie pan – zaczął facet – 25 lat temu zostawiłem tu parę półbutów. Niestety musiałem wyjechać za granicę i dopiero dzisiaj wróciłem. Mam tutaj pokwitowanie. Czy mógłby pan sprawdzić czy jeszcze są te buty?
Szewc drżącymi rękami wziął karteczkę, założył na nos okulary o soczewkach podobnych do denek od słoików, coś tam pomamrotał i poszedł do kantorka znajdującego się za szafą. Długo grzebał i przewracał stosy różnistych buciorów i w końcu wyszedł z kanciapy. Oddał gościowi karteczkę i powiedział:
- Będą gotowe na czwartek.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą