Kiedyś tłum miał regularnie okazje oglądać takie dekapitacje na żywo przy okazji tracenia różnych przestępców. Nie zastanawialiście się kiedyś, co w takim momencie dzieje się z ludzkim ciałem?
Chyba nikt nie ma co do tego wątpliwości i naukowcy też są jednomyślni - urżnięcie łba prowadzi do nieodwołalnej śmierci. Natomiast nie do końca została rozwiązana kwestia
jak i jak szybko następuje śmierć. Dokładniej rzecz biorąc nie ma jednomyślności co do tego, czy sekundy po oddzieleniu od ciała głowa zachowuje świadomość.
Już w chwilę po ścięciu organy wewnętrzne (płuca, serca, wątroba itd.) przestają otrzymywać od mózgu polecenia i przestają pracować. Powoduje to między innymi zatrzymanie obiegu krwi. Co za tym idzie komórki w całym organizmie przestają otrzymywać tlen niezbędny do pracy. Komórki zaczynają umierać i umiera całe ciało. To jest ta prosta część, podstawy, ale jest jeszcze kilka mniej znanych faktów o dekapitacji.
Wydaje się, że odpowiedź jest prosta i większość naukowców zgadza się, że brzmi ona "nie". No ale z drugiej strony nikt nie komunikował się z taką głową, żeby ją o to zapytać. Niektórzy spekulują, że
ścięta głowa jeszcze przez jakiś czas może pozostawać świadoma. Nawet bez cyrkulacji krew, która znajduje się w głowie dostarcza mózgowi tlen przez kilka sekund. Teoretycznie powinno to wystarczyć, aby utrzymać mózg przy pracy.
Co prawda współcześnie nikt nie podjął się sprawdzenia tego eksperymentalnie, ale są znane relacje z zamierzchłej przeszłości o ściętych głowach mrugających i patrzących na tłum gapiów. Na przykład w czasie Rewolucji Francuskiej odcięta głowa Charlotte Corday podobno gapiła się na swego kata. A świeższy przykład - pewien weteran wojenny w 1989 roku uczestniczył w wypadku samochodowym, w którym jego przyjaciel stracił głowę i weteran twierdził, że kumpel
patrzył na swoje nieodległe ciało w szoku, następnie ze strachem i na koniec z rezygnacją.
Bycie ściętym na pewno nie jest marzeniem nikogo, a i bycie jego świadkiem nie jest miłym doświadczeniem, ale mimo wszystko jest to
jeden z bardziej humanitarnych sposobów pozbawienia życia, ponieważ śmierć następuje bardzo szybko. Niestety nie jest to śmierć całkowicie bezbolesna. Wielu badaczy jest zgodnych, że ofiara choć przez chwilę musi odczuwać ostry, bardzo silny ból. Aczkolwiek ze zrozumiałych względów trudno to udowodnić.
Jednym z powodów rezygnacji ze ścięcia w krajach zachodnich jest "widowiskowość" imprezy. Mimo odcięcia mózgu od reszty ciała i szybkiej śmierci, serce jednak zdąży się skurczyć dwa czy trzy razy. A jak wiadomo ciśnienie generowane przez serce jest jednak dość konkretne i
z szyi robi się krwista fontanna. Doświadczenia wskazują, że krew może tryskać nawet 30 sekund. Aż strach pomyśleć, ile trzeba by komuś zapłacić za sprzątanie tego.
Może się to wydawać niewiarygodne, ale są takie przypadki. Zaliczają się do nich na przykład grzechotniki i kury. Znany jest przypadek
kury Mike'a, która przeżyła bez głowy...
18 miesięcy. Oczywiście nie jest to norma, ale zdarza się. A co do grzechotników? Cóż, nawet jak obetniesz takiemu łeb, to radzimy jeszcze przez jakiś czas się do niego nie zbliżać.
Zdarzały się przypadki jadowitego ukąszenia przez taki łebek.
Najbardziej popularna jest oczywiście ta pierwsza wersja, która jest dla każdego raczej logiczna - mamy człowieka z głową, ciach, kadłubek i głowę. Dekapitacja wewnętrzna zachodzi w sytuacji, gdy czaszka zostaje oddzielona od kręgosłupa,
ale nadal jest przytwierdzona do ciała. Przypadki takie mogą mieć miejsce w sytuacji dużego przeciążenia działającego na głowę, ale też na przykład powieszenie na tzw "długą linę" skutkuje dekapitacją wewnętrzną (lub zewnętrzną, jeśli kat się nie popisał).
Gilotyna kojarzy się nam raczej ze średniowieczem czy Rewolucją Francuską, a prawda jest taka, że ostatnia publiczna egzekucja gilotyną miała miejsce we Francji w 1939 roku, a ostatnia w ogóle również we Francji, 10 września 1977 roku, kiedy stracono tunezyjskiego emigranta Hamida Djandoubiego, skazanego za zabójstwo.
Francuzi od czasów Rewolucji przejawiali pewną słabość do gilotyny i nie tylko uwielbiali publiczne egzekucje, ale również wielbili pracujących tam katów. Zwykle był to zawód rodzinny, przechodzący z ojca na syna. Imię sprawnego kata było rytmicznie wykrzykiwane w czasie egzekucji, a to jak się ubierali ustalało trendy ulicznej mody.
Egzekucje zawsze przyciągały gapiów, ale wynalezienie gilotyny dodało im widowiskowości. Ludzie tysiącami przychodzili na publiczne egzekucje, w późniejszym okresie robili sobie pamiątkowe zdjęcia, a kiedy jeszcze nie było to możliwe kupowali laleczki (dziś byśmy powiedzieli
action figures) katów albo małe gilotynki.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą