W 1974 roku kancelaria prawna Roetzel & Andress napisała list do zarządu klubu Cleveland Browns (futbol amerykański), w którym skarży się na kibiców owej drużyny. Odpowiedź, jaka przyszła z Cleveland to dzisiaj prawdziwa klasyka gatunku.
Czym właściwie podpadli im miejscowi kibice?
Panowie:
Jestem jednym z posiadaczy waszego karnetu na cały sezon, uczęszczającym lub starającym się uczęszczać na każdy mecz. Wydaje się, że jednym z hobby niektórych kibiców stało się ostatnio rzucanie do siebie papierowych samolocików, złożonych z programu imprezy. Jak zapewne wiecie, w wyniku takich zabaw samolocikami istnieje poważne ryzyko uszkodzenia oka lub nawet ucha. Jestem pewien, że zwróciliście już na to uwagę, podobnie jak część z waszych stewardów i ochroniarzy.
Proszę przyjąć do wiadomości, że to was, jako posiadających prawo do kontroli lub zakazu podobnych zachowań wśród swoich fanów, będę obarczał odpowiedzialnością za jakiekolwiek obrażenia, doznane przez którąkolwiek z towarzyszących mi osób w trakcie trwania organizowanej przez was imprezy sportowej. Mam nadzieję, że te lekceważące i prawdopodobnie niebezpieczne zachowania zostaną przerwane.
Z poważaniem,
ROETZEL & ANDRESS
Podpisano,
Dale O. Cox
A co na to główny radca prawny zarządu stadionu?
Drogi Panie Cox:
Załączam list, który otrzymaliśmy 19 listopada 1974 roku. Wydaje mi się, że powinien być Pan świadom tego, że jakiś dupek podpisuje się Pańskim nazwiskiem pod idiotycznymi listami.
Z poważaniem,
CLEVELAND STADIUM CORP.
James N. Bailey,
Główny Radca Prawny
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą